Nierozgarnięta bywa, ale, kiedy ktoś lub coś ją zainteresuje, staje się niezwykle uważnym obserwatorem.
Agresywna jest tylko wtedy, gdy ktoś atakuje członków jej rodziny, a w szczególności brata.
Nie ma siły przebicia, więc raczej jej kariera nie będzie błyskotliwa.
Człowiekiem z natury jest otwartym, ale często nie ma odwagi zrobić pierwszego kroku ku przygodzie.
Yeti, boogeyman, kami? Gdyby te istoty istniały z pewnością by je badała!
Bardzo chciałaby, że zostawił ją chłopak.
Roboty się nie boi, dlatego dorabia jako ratowniczka na basenie.
Umysł humanistyczny, ale niestety nie renesansowy.
Koleżanki? Jedną taką ma, ale mieszka daleko. Meg pewnie skopałaby tyłek chłopakowi przyjaciółki.
Hawaje? Nigdy! Himalaje? Pewnie! Lubi aktywny odpoczynek, a nie leżenie na plaży.
Akademik to jej dom. Ma dziwny zwyczaj wpadania bez uprzedzenia do domku,w którym mieszka jej brat.
Rodzeństwo? Dwoje. Brat bliźniak Thomas i młodsza siostra Susan.
Dalekosiężne plany? To co jemy na śniadanie?
Nancy Brukhard
22 lata / studentka dziennikarstwa / ma bliźniaka
Ojciec jest wiecznie nie obecnym wojskowym, matka panią burmistrz w prowincjonalnym miasteczku. Rodzinka żyje na całkiem dobrym poziomie, dlatego bliźniaki mogły wyjechać na studia - pojechali razem, ponieważ trudno byłoby im się rozstać. Młodsza siostra... a kto wie, co ona będzie robiła?
[Twarz - Jessica Lucas
Brat do przejęcia, jakby ktoś miał ochotę.
I oczywiście witam, zapraszam do wątków :)]
[Witam kolejną panią na blogu :) trzecią pod rząd ;) ]
OdpowiedzUsuń[ A chętnie! Hm... (prawdopodobnie) mieszkają razem w akademiku więc w miarę dobrze się znają. Hm.. Co powiesz na to, że w zeszłym roku dziewczęta niezbyt za sobą przepadały - Nancy mogłaby poderwać chłopaka, który skrycie podobał się Priscilli, przez co niezbyt jej ufała. Po wakacjach kompletnie o tym zapomniała i wyzbyła się wszystkich uprzedzeń, więc zaczęła się starać o ocieplenie ich relacji. Możemy zrobić coś ze wspólnym gotowaniem lub robieniem generalnego, powakacyjnego porządku w całym domu? Ewentualnie Nancy mogłaby wyciągnąć wieczorem Priscillę na jakąś imprezę lub poprosić o towarzystwo w porannym/popołudniowym/nocnym joggingu i przekonać ją do uprawiania sportów czy coś w ten deseń. ]
OdpowiedzUsuńPriscilla
[A witam, bardzo chętnie. Co do pomysłu to może brat Nancy mógłby być punktem zaczepienia? :) ]
OdpowiedzUsuńSusan
[ Ok, mi pasuje! Więc... czekam! :)]
OdpowiedzUsuńPriscilla
[Szczerze, to liczyłam na Twoją ingerencję :) Brak mi konkretnych pomysłów kurcze, choroba zabrała mi wenę... ]
OdpowiedzUsuńSusan
[W porządku. Zakładamy, że dziewczyny znają się?]
OdpowiedzUsuńSusan
[Matko, dałaś mi zadanie :)]
OdpowiedzUsuńTkwiła dziś tu do piętnastej. Zwykle nie miała problemów i dość chętnie brała udział w ćwiczeniach, słuchała na wykładach. Jednakże teraz ostatnim na co miała ochotę, było słuchanie o rozmnażaniu się stawonogów. Poza tym kompletnie nie mogła się skupić. Dziwnym trafem dobijało ją wszystko. Jeszcze ta pogoda, gorzej być nie mogło.
Kiedy wybiła godzina KM (Koniec Męki), nieco poprawił się jej nastrój. Miała nadzieję, że uda jej się nie spotkać nikogo na swojej drodze. Plan był taki- szybkie wyjście z budynku, przemknięcie do kawiarni i zaszycie się w jej najciemniejszym rogu (tym blisko ekspresu do kawy, by móc cieszyć się zapachem). I akurat to prawie jej się udało. Jednakże straciła wszelką nadzieję na samotność i względną ciszę, kiedy za nią w pomieszczeniu pojawiła się chmara studentów.
-No nie... wszystkich złapała jakaś jesienna chandra?- zapytała siebie w myślach, upijając łyk zielonej herbaty, która nieco sparzyła jej wargi i język. Wyjęła z torby jedną z powieści A. Christie i zaczęła czytać, mając nadzieję, że uznają ją za zajętą.
Susan
UsuńPriscilla kochała swoją weekendową pracę i żałowała, że nie może spędzać w Sephorze również czasu w tygodniu, jednak kiedy dostała dzień wolny nie sprzeciwiała się. Przyda jej się wolna sobota, przecież musi ogarnąć kilka spraw, na które nie miała czasu między zajęciami.
OdpowiedzUsuńByła raczej typem rannego ptaszka niż nocnego marka, więc wstawanie o wczesnych godzinach porannych nie sprawiało jej trudności czy napawało niechęcią. Nie przepadała za wylegiwaniu się w łóżku, choć ciężko było jej wyjść z wygodnej i miękkiej piżamy. Piżamy i dresy były w jej mniemaniu najwygodniejszymi rzeczami pod słońcem, jednak doskonale wiedziała, że nie wypada w nich paradować cały dzień.
Po dokładnym i gruntownym wysprzątaniu swojego pokoju, była się z siebie dumna. Już do dawna... A właściwie od zeszłej zimy nie robiła porządku w pokoju. Jasne, na wakacje jakoś ogarnęła przydzielone jej pomieszczenie, jednak to było tylko powierzchowne i mało dokładne.
Teraz, niemal każdy kąt świecił czystością, a poukładane na półkach ubrania aż prosiły się od rozrzucenie... Ile tym razem to potrwa? Tydzień? Może dwa? Cóż... Priscilla nigdy nie należała do ludzi, którzy lubili porządek.
Po skończonej pracy, zeszła do kuchni aby coś zjeść. Po sprzątaniu zawsze robiła się głodna, więc wydobyła z szafki ulubione płatki i zalała je mlekiem.
Usiadła przy stole, gdyż nie chciała ryzykować wniesienia miski do pokoju z obawy, że byłaby ona pierwszym egzemplarzem kolekcji nieodniesionych naczyń i zaczęła jeść.
Do kuchni weszła jej współlokatorka - Nancy, dziewczyna, którą rok temu bezczelnie podrywał chłopak, do którego wzdychała Priscilla.
Oczywiście, wiedziała, że to nie jej wina i, że w sumie nie może być na nią o to zła, jednak... To było silniejsze od niej i jej kobiecej dumy. Teraz, cała ta sprawa wydawała się jej być zabawna, jednak relacje między nimi wciąż nie były takie klarowne i przejrzyste, jakby tego chciała. No cóż...
Gdy usłyszała swoje imię, uniosła głowę i spojrzała na Nancy. - tak? - zapytała unosząc lekko brew.
Słysząc jej propozycję, zdziwiła się nieco, jednak uśmiechnęła się miło. Nie była wielką fanką sportów, jednak... Zawsze chciała robić coś ze swoimi sflaczałymi mięśniami, ale nigdy nie miała towarzystwa i odpowiedniej motywacji. Może najwyższy czas to zmienić?
- Hm.. Dobrze, ale ostrzegam, że moja kondycja jest raczej... beznadziejna. - odparła patrząc na nią uważnie. - Jeśli ci to nie przeszkadza ,to jasne, mogę spróbować. - dodała kiwając głową.
Priscilla
[ nie wiem droga współautorko bloga od czego zacząć, możesz zaszczycić andrew rozdawaniem darmowej kawy :D]
OdpowiedzUsuńTen dzień nie należał do najlepszych. Do szpitala trafiła nowa pacjentka, dotychczasowa mieszkanka dwuosobowego pokoju dostała ataku na wieść o nowej pacjentce, która miała stać się sąsiadką z łóżka obok. Mężczyzna z trzeciego piętra próbował wyskoczyć przez okno. Pielęgniarka złamała nogę.
OdpowiedzUsuńPrawda, że całokształt brzmi trochę zabawnie?
Niestety dla Andrew ten dzień nie był zabawny, zwłaszcza że uczestniczył w całym tym wydarzeniu, a właściwie wydarzeniach...
Po pracy zamiast na zajęcia zdecydował się wybrać do miasta, gdziekolwiek, byle się odstresować i odprężyć.
Idąc, przypatrywał się ludziom, biegli gdzieś pospiesznie, rynek wydawał się głuchy, a dochodziła dopiero czternasta. Jedyną atrakcją była dziewczyna, która brała chyba udział w pewnego rodzaju happeningu.
- Zapewne jest obrzydliwa, ale poproszę - może wcale nie miał zamiaru jej pić, ale robił to samo w przypadku ludzi, którzy spacerowali z ulotkami, brał połowę i z miłą chęcią wyrzucał u siebie w domu. Kiedy termos zakrztusił się, mimowolnie się uśmiechnął - Chyba czas skończyć ten spektakl - zaśmiał się i pokręcił głową, nawet termos go dzisiaj zawiódł - Co to za inicjatywa? - zapytał.
Andrew
Jego wyraz twarzy nie ukrywał, że podchodzi do owej kawy z dozą uprzedzenia. Upił łyk i zmarszczył delikatnie brwi - Nie jest zła - uśmiechnął się przyjaźnie i w celu potwierdzenia tej tezy, upił kolejne kilka łyków. Tak, tego trzeba mu było.
OdpowiedzUsuń- Gdzie więc studiujesz i kto pozwolił tak ambitnej dziewczynie nalewać kawę w centrum miasta ? - uniósł brwi zdumiony i zaśmiał się cicho.
Upił jeszcze kilka łyków i właściwie jego ulubiony trunek się skończył. Wyrzucił więc kubeczek do kosza i skupił się już całkowicie na młodej kobiecie.
Andrew
Mimowolnie uśmiechnął się - Chyba już wiem o kim mówisz - dodał rozbawiony, przypominając sobie zeszłoroczne zajęcia z jednym z niekoniecznie normalnym doktorem, który ubóstwiał, gdy zwracano się do niego "Profesorze". Zaśmiał się mimowolnie.
OdpowiedzUsuń- Na magisterce już nic się nie dzieje - zauważył - Zajmujesz się pracą, spotykasz się głównie z prowadzącym, korzystaj póki możesz - dodał jeszcze i obejrzał się za jakąś kawiarnią w pobliżu. Miał ochotę na jakieś ciasto i kolejną kawę - Jeżeli zmierzasz teraz w stronę uczelni z chęcią odpuszczę Ci tych nauk i poniosę termos, mieszkam zaraz przy uczelni. Jest jeden warunek, zjesz ze mną ciasto i wypijesz normalną kawę - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Taki z niego entuzjastyczny osobnik.
Czasami nie mógł się nadziwić jak to możliwe, że chodzą po tym świecie osoby tak bezkrytyczne i zapatrzone w siebie. Bo nie umiał inaczej określić kretynizmu nazywania się Profesorem, gdy było się jedynie doktorem lub czasami doktorującym się magistrem.
OdpowiedzUsuń- Oddaj mi swoje brzemię, wystarczająco się już dzisiaj nadźwigałaś - zauważył, uśmiechając się szczerze i odebrał od niej plecak z termosem - Wiesz, ze studiami to jest tak, że licencjat to zabawa, na magisterce zaczynają się schody - zauważył - To moja druga magisterka, tym razem kończę dziennikarstwo, ale czasami żałuję, że zainwestowałem w to czas, choć wiadomo, że każde nowe doświadczenie czegoś Nas uczy... - dodał, spoglądając na nią i uśmiechnął się w ten pokrzepiający sposób, jak na prawdziwego psychologa przystało - Ale jestem dumny, robisz licencjat a negocjujesz ja stary wyjadacz - pokiwał głową rozbawiony.
Andrew
[znam ten ból, ostatnio wyszłam z uczelni przed 22, masakra...]
OdpowiedzUsuńZałożył plecak na plecy i poluzował nieco ramiona ponieważ czuł się teraz jak szóstoklasista w tornistrze pełnym książek - Ciężkie to, powinnaś wystąpić o karnet na masaże w SPA, będziesz miała przynajmniej jakąś korzyść - wyszczerzył się i spojrzał na nią. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.
- Wiesz...myślę, że powinienem być asertywny, ale słyszałem ostatnio w radio audycję, że asertywność jest przereklamowana, wiesz właściwie to nie wiem jak się do tego odnieść, to tak jakby powiedzieć, że odwaga czy inteligencja jest przereklamowana, to umiejętność, zdolność, albo ją posiadamy, albo ją wykorzystujemy, albo nadużywamy... - wzruszył ramionami rozbawiony. Oj, gdyby tylko spotkał tego redaktora na swojej drodze, powiedziałby mu co o tym wszystkim myśli...
Po chwili wrócił jednak umysłem do 'tu i teraz'.
- Andrew jestem - dodał jeszcze.
Andrew
Zaśmiał się mimowolnie.
OdpowiedzUsuń- Gdybym posiadał takowe umiejętności, na pewno zgłosiłbym się pierwszy do wykonania masażu, jednak mogę co najwyżej wymasować Twój umysł i orzeźwić psychikę, ale tego chyba nie potrzebujesz, ale wiesz... to nie są tanie rzeczy - poprawił ramiączka plecaka i zaczął rozglądać się za kawiarnią. Usiadłby już, wypił kawę, zjadł szarlotkę...
- Powiedziałem coś nie w porządku ? - uniósł jedną brew, zauważając istotną zmianę w mimice dziewczyny.
Andrew
- Gdybyś potrzebowała porozmawiać, uwierz mi że lepszego nie znajdziesz... - uśmiechnął się mimowolnie i tym samym zakończył już temat, którego właściwie nie poruszyli. Nie był typowym studentem dziennikarstwa, wiele było powodów, dla których poszedł na te studia, ale od jakiegoś czasu właściwie tego żałował. Ciężki temat. Był prawie trzydziestoletnim facetem, dzisiaj mógłby być już doktorem.
OdpowiedzUsuń- Cenię się - zaśmiał się - Za godzinę dla znajomych kawa, za dwie dorzucasz szarlotkę i jestem cały Twój - cały czas mówił rozbawiony.
Andrew
Mimowolnie uśmiechnął się pod wpływem jej słów, choć nie było to widoczne na pierwszy rzut oka. Odkąd ją spotkał jakoś pozytywny wyraz twarzy go nie opuszczał.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, mógłbym posłużyć się narzędziami i technikami perswazji, ale potem długo bym rozważał czy jestem aż tak skuteczny czy Ty nieasertywna - zaśmiał się i zatrzymał, widząc kawiarnię, która mu się spodobała.
Właściwie to spodobała mu się naklejka szarlotki na szybie, był taki nieobiektywny, momentami...
- Pobudzę Twój umysł przez rozmowę, potem zaczaruję się terapią muzyczną, a na koniec zastosuję regenerację - tak stwierdził - Idziemy tutaj ? - to zdjęcie szarlotki praktycznie go nawoływało.
Andrew
Uniósł lekko brwi i uśmiechnął się - Jesteś odważna, to na pewno - skwitował, wchodząc zaraz za nią do kawiarni. Wzrokiem od razu powędrował do półki za szybką, na której stały ciasta.
OdpowiedzUsuń- Mam u siebie w mieszkaniu taki kącik muzyczny, spędzam tam niewiarygodnie dużo czasu - zauważył i rozejrzał się po kawiarni po czym wskazał stolik - Na co masz ochotę? - spojrzał na nią i ruszył w kierunku stolika.
AndrewUniósł lekko brwi i uśmiechnął się - Jesteś odważna, to na pewno - skwitował, wchodząc zaraz za nią do kawiarni. Wzrokiem od razu powędrował do półki za szybką, na której stały ciasta.
- Mam u siebie w mieszkaniu taki kącik muzyczny, spędzam tam niewiarygodnie dużo czasu - zauważył i rozejrzał się po kawiarni po czym wskazał stolik - Na co masz ochotę? - spojrzał na nią i ruszył w kierunku stolika.
Andrew
- Nierozsądna - zabawił się w małą potyczkę słowną, jak to od czasu do czasu miał w zwyczaju. Skinieniem głowy przyjął jej zamówienie i ruszył w stronę kasjerki, pozostawiając ją bez odpowiedzi na pytanie. Nie żeby umyślnie...to było zdecydowanie celowe.
OdpowiedzUsuńZamówił, odczekał około ośmiu minut na zamówienie i sam przyniósł je do stolika. Nie żeby kiedykolwiek bawił się w kelnera, ale nienawidził tej procedury: proszę, dziękuję, smakowało, przyniosę Państwo rachunek.
Starał się to wszystko załatwić zawsze na początku, było to głównie wynikiem tego, że gdzieś się spieszył, a poszukiwanie kelnerki by uregulować rachunek zawsze go denerwowało.
- Nie pamiętam abym użył słowa "zapraszam", więc...wpraszasz się ? - uniósł jedną brew ku górze i usiadł naprzeciwko niej.
Andrew
- Radziłbym odpuścić sobie ten skrajny optymizm na rzecz realizmu, jestem tylko człowiekiem pełnym niezgodności, a okazja czyni Nas niebezpiecznym - zauważył, oczywiście mówił to wszystko teraz czysto teoretycznie. Ale według niego to właśnie okazja czyniła Nas złodziejami, zabójcami, choć dużą część odgrywały także warunki psychiczne jednostki.
OdpowiedzUsuń- Bo jestem życzliwym mężczyzną, tak jak Ty, obdarowałaś mnie resztką kawy więc czułem się zobligowany do odwzajemnienia tej serdeczności - uśmiechnął się i upił łyk kawy.
Tak, cudowny napój bogów podrażnił lekko jego kubki smakowe.
Andrew
Uniósł lekko brwi i przeniósł wzrok, który dotychczas tkwił w kawie, na nią. Spodobało mu się, że podjęła inicjatywę w rozmowie i wypowiedziała się, chociaż nie było to zgodne z jego przekonaniami, a jedynie się o nie ocierało.
OdpowiedzUsuń- Okazja to jeden z czynników - zauważył i uśmiechnął się ciepło. Postawił na swoim stanowczo, jednak nie odrzucał jej zdania, bo było... - Ale idąc Twoim tokiem rozumowania, który jest logiczny, mogłoby być i tak - dodał, upijając kolejny łyk kawy.
- Jesteś zadowolona z kierunku studiów, który wybrałaś ? - zapytał.
On nie był, zdecydowanie oczekiwał więcej. I choć nie przyznałby się do tego pierwszej, lepszej osobie, to żałował tej decyzji. Żałował, że nie kontynuował swojego pierwszego kierunku, ale to co zamierzał uczynić było jego słodką tajemnicą.
Andrew
Zmrużył lekko oczy i upił kolejne kilka łyków. Hmm, dobrze że nie posiadał umiejętności czytania w jej myślach. Porządny... cokolwiek miała wówczas na myśli. Właściwie chyba by tego nie zrozumiał, zresztą nie ważne.
OdpowiedzUsuń- Nikt Ci nie ma tego za złe - zauważył, dobrze że kierowałaś się czymkolwiek przy wyborze studiów - wzruszył ramionami i rozpoczął degustację ciasta. Przeszło mu przez myśl żeby pojechać gdzieś w przyszły weekend ale postanowił rozważanie tego odłożyć na później.
Andrew
Poukładany ? Jeżeli liczyć, że w wieku dwudziestu dziewięciu lat był magistrem i kończył następne studia, to chyba tak.
OdpowiedzUsuńZdecydowany ? Zawsze dążył do celu, który sobie założył i nie ustępował dopóki mu się nie udało. Jeżeli miał swoje zdanie, a wygłaszał je wyłącznie gdy się na czymś znał, bronił go.
Stonowany ? Starał się nie być impulsywny, choć z łatwością było go wyprowadzić z równowagi, jednak lata pracy nad sobą zaowocowały w okiełznaniu cholerycznej osobowości.
Uprzejmy ? W granicach rozsądku, bardziej wychowany i z wysoką kulturą osobistą.
Niewylewny ? Rzadko mówił o sobie, chyba że był pijany, wtedy wychodziła z niego egoistyczna menda.
Nie lubił gdy ktoś szufladkował i zamykał osobę w jednym zdaniu. Nigdy by sobie na takie coś nie pozwolił w odniesieniu do drugiej osoby.
Spojrzał na nią i pokręcił przecząco głową - Nie - zmarszczył brwi i odsunął od siebie ciasto. Wyglądało smacznie, ale smakowało okrutnie - A Twoje ? - zapytał.
Zdecydowanie, rozmowa stała się dosyć naciągana. Upił kilka łyków kawy i przeniósł wzrok na kelnerkę, a potem z powrotem na Nancy.
Andrew
Andrew
Uśmiechnął się słabo pod nosem - Nie jadam tego, co mi nie smakuje, nie lubię się męczyć - zauważył i dopił resztkę kawy, która w przeciwieństwie do ciasta, bardzo mu smakowała. Myślami odbiegł gdzieś na moment, pomimo zmęczenia fizycznego i psychicznego chciał zrobić dzisiaj jeszcze coś konstruktywnego. Ostatnio męczyła go samotność w mieszkaniu. Wolał wracać późno, brać prysznic, spać i wstawać...
OdpowiedzUsuńZ zamyśleń wyrwało go jej pytanie.
- Nie widzę przeszkód, tylko nie tutaj - uśmiechnął się nieco szerzej - Wiesz, że dzisiaj jest " Kino pod chmurami" ? - zapytał bo właśnie sobie o tym przypomniał. Taka inicjatywa odbywała się w mieście raz na miesiąc. Seans rozpoczynał się o dwudziestej drugiej pod chmurami nieba kilkanaście kilometrów od ich uczelni. Dotychczas nie opuścił żadnej. Aktualnie jednak nie było w mieście jego przyjaciółki, która wyjechała do Rosji załatwić swoje sprawy.
Andrew
Mimowolnie uśmiechnął się i oparł się lekko o stół, nie przyjmując już tak zamkniętej i dosyć nonszalanckiej postawy ja dotychczas.
OdpowiedzUsuń- Może chcesz tę zaległość nadrobić ze mną ? - zapytał i uniósł lekko jedną brew ku górze. Od tego siedzenia cały ścierpł i najchętniej przeciągnął się, ale postanowił sobie to jednak odpuścić - Mam samochód, co prawda mojej przyjaciółki, bo pozostawiła go mi pod swoją nieobecność, a jeżeli masz ochotę, to zapraszam, ja na pewno jadę - zauważył i uśmiechnął się nieco... pewniej.
- A odwdzięczysz się szybciej niż myślisz i zrobisz nam coś do jedzenia na seans... - tym razem się już wyszczerzył. Odkąd Mel, jego prywatna przyjaciółka wyjechała nie jadł już żadnego hand made'owego obiadu, kolacji, a właśnie na coś takiego miał ochotę.
Andrew
Pokiwał przeciwnie głową.
OdpowiedzUsuń- Pod warunkiem, że będzie to w miarę smaczne i ugotujesz to u mnie - wyszczerzył się teraz tak, jak chyba miał jeszcze dzisiaj okazji - A ja Ci zrobię relaksującą muzykoterapię - uniósł nieco brwi ku górze wpatrując się w nią przeciągle, jednak nienachalnie.
Nawet nie zauważył kiedy ich rozmowa nabrała innego wydźwięku niż jeszcze dziesięć minut wcześniej. W Nancy było coś niepokojącego, zagadkowego, ale podobało mu się to, że była emocjonalna, a jej twarz wyrażała każdą, choćby najmniejszą zmianę nastroju.
- Idziemy do mnie ? - zapytał w zabawny, charakterystyczny sposób, który zapewne miała okazję już kiedyś słyszeć od mężczyzny, wychodzącego z klubu, późną nocą. Jego pytanie miało jedynie takie zabarwienie, absolutnie nie powinna tego tak odbierać.
Andrew
Zwykły śmiertelnik na pewno nie czytałby z niej jak z księgi, to nie ulegało wątpliwością. On jednak był magistrem psychologii, od lat pracował z ludźmi, uczył się w szkole psychoterapii, dla niego nie był wątpliwości...
OdpowiedzUsuń- Moja lodówka świeci pustką, ostatnio jem albo w mieście, albo nie jem wcale - zauważył i podniósł się od stołu.
Absolutnie nie traktowałby tego jako umawianie się. Przecież ona miała tylko ugotować obiad, który mieli zjeść razem a potem tylko planowali pojechać razem na film. Nic zobowiązującego.
Z pewnością nie rozumiał jak można chcieć pozbyć się chłopaka. Albo się go pragnie, albo nie. Czyżby nie była jednak stanowcza?
Andrew
Pokiwał przeciwnie głową - Nie lubię jedynie kiedy mi coś nie smakuje, a ze składników, z których zwykle przygotowuje się tradycyjny obiad, lubię wszystko - zauważył z uśmiechem. Widział ten jej błysk w oku, chyba dawno nie miała okazji wykazać się swoimi umiejętnościami kulinarnymi, a to dziwne, gdyby on miał kobietę, która dobrze gotuje prosiłby ją o to. Oczywiście od czasu do czasu, nie miał zamiaru wyhodować nigdy kury domowej, wszystko w granicach rozsądku i jej chęci.
OdpowiedzUsuń- Twój chłopak nie pozwala Ci się wykazać w kuchni ? - zapytał, może zbyt bezpośrednio ale odrobinę go to zaintrygowało. Przecież nie spodobał się jej, aby chciała mu zaimponować, a widać po niej było, że zrobi to z przyjemnością.
Wyszli z kawiarni i ruszyli w stronę jego mieszkania, po drodze mieli jeszcze odwiedzić sklep i wyposażyć się w potrzebne do obiadu składniki.
Andrew
- Zdecydowanie skuszę się na pierś z kurczaka, dodatki pozostawiam Twojej inspiracji - uśmiechnął się i zaczął rozglądać się po półkach. Właściwie mógł przy okazji kupić coś na jutrzejsze śniadanie, ale najzwyczajniej nie miał pomysłu na co jutro będzie miał ochotę.
OdpowiedzUsuńOdrobinę zdziwiła go jej odpowiedź jednak nie zamierzał drążyć tematu. W gotowaniu we dwójkę było coś niepowtarzalnego, nie dało się tego najzwyczajniej zaszufladkować do codziennych czynności, a oni chodzili na pizzę. Może on po prostu lubił taki rodzaj obiadu, albo ona...
Coś z tym związkiem zdecydowanie było nie tak.
Wziął z wodę, na warzywnym cytrynę i miętę.
Przecież musi mieć co pić.
Andrew
[branoc]
Wyrwany gdzieś z myśli, pokiwał odruchowo głową twierdząco, kiedy zapytała o olej. Czasami robił sobie w końcu jakąś jajecznicę na śniadanie czy inne, smażone specjały.
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie już tak miał, że we wszystkim widział problem i koniecznie doszukiwał się jego przyczyny, odchylenia w funkcjonowaniu i starał się przewidzieć skutki. Nie nazwałby tego niezdrowym, choć czasami najzwyczajniej uporczywym.
- Nie jest Ci ciężko ? - zapytał, kiedy wyszli ze sklepu. Zmierzyli w stronę jego mieszkania, właściwie zostały im z trzy minuty drogi, dlatego chwilę później stali już pod drzwiami, a on otwierał je właśnie kluczem.
Andrew
[ Chociaż kolega nie uważa się za gwiadora to jak najbardziej mi pasuje :)]
OdpowiedzUsuńMecz na wyjeździe zakończył się z trudem wydartym sukcesem, więc żaden z chłopaków nie miał wątpliwości że zaraz po wizycie w szatni, o ile uda im się tam dojść, wsiadają do busa i wracają. Nie mieli dziś siły na jakieś świętowanie więc ustalili że świętowanie przeniosą po odespaniu. Trener nie dawał im luzu przed tym meczem. Zajeżdżając pod budynek szkolny powitała ich mała gromadka. Po jakiejś gadce dyrektora i przewodniczącego samorządu uczniowskiego wszyscy zaczęli się rozchodzić. Martin w tej chwili marzył jedynie o romansie z dobrą kolacją i poduszką. Kiedy zaczepiła go znajoma twarzom dziewczyna, którą kojarzył z aparatem podczas ich meczów, miał coś odwarknąć, ale się powstrzymał i ugryzł w język odwracając w jej stronę. W rękach trzymał puchar a na szyi wisiał mu złoty medal więc obstawiał że właśnie dlatego go zaczepiła. Nie mylił się. Gdy zaproponowała wywiad odparł już ze spokojem i lekkim cwaniackim uśmiechem na twarzy:
- Wybacz Słonko, ale jestem padnięty i marzy mi się walnąć się na łóżko i odlecieć. Więc jak już tak bardzo chcesz to może jutro? co? - zapytał, może nie do końca na miejscu ale się tym nie przejmował. Z resztą, mimo żywych tryskających energią oczu, to reszta ciała rzeczywiście wyglądała na zmęczoną.
- Jutro godzina 16:30 w Candyman. Będę siedział w roku z koktajlem w dłoni. Znajdziesz mnie na pewno - uśmiechnął się by zaraz pójść w stronę swojego bractwa by choć tym razem odpocząć.
[ Moż być coś w tym stylu? Czy pani dziennikarka ma ochotę na coś w innym stylu? ;)]
[ Nie ma problemu, ja też czasem nie mam jak na bieżąco odpisywać ;) ]
OdpowiedzUsuńW Candyman siedział już od 16. Może i nie jego klimaty, ale lubił koktajle jakie tam podawali. Tak więc zamawiając swój ulubiony koktajl uśmiechnął się już na samą myśl o nim. oblizał wargi widząc jak się przygotowuje. Może i czuł się nieswojo w Candyman, ale wczoraj palnął i teraz jednak musiał się ze słowa wywiązać. Co jak co, ale uczciwość i słowność cenił ponad wszystko. Rozejrzawszy się po lokalu. Pech chciał że nie było miejsce w rogu, a jedynie przy oknie. Zasiadł więc tam ściągając uprzednio bluzę i kładąc ją obok siebie. Upił nieco koktajlu. Szybko odleciał w zamyśleniach więc nie zauważył jak dziewczyna podeszła do niego.
- O cześć - powitał ją z lekkim uśmiechem - Jak obiecałem jestem. O co masz ochotę zapytać?- zapytał opierając głowę w dłonie, a ręce zgięte opierały się na łokciach o blat stolika. Wyglądał dziś zupełnie inaczej, w sumie i zachowywał się inaczej niż wczoraj. Wyspany, wypoczęty i z koktajlem w dłoni był gotowy na zapowiadającą się rozmowę.
[Wskakując do basenu ochlapał ją tak, że była przemoczona do suchej nitki, chciał jej to wynagrodzić zapraszając ją na kawę ?]
OdpowiedzUsuńWilliam
[ jak najbardziej^^]
OdpowiedzUsuń[nio to zaczynam]
OdpowiedzUsuńAkeme zmęczona wbiegła do domu. Wszech obecny bałagan był odwrotnie proporcjonalny do czasu jaki w, nim spędzała.
-I, po co mi było obiecywać, że ją podłucze? Ech mniejsza z tym- powiedziała sama do siebie i pośpiesznie zebrała brudne ubrania z dużego jasnego salonu. Następnie wrzuciła część brudnych naczyń do zlewu, a pozostałe, które się w, nim nie zmieściły postawiła obok. Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła ze nadal panuje w, nim swego rodzaju nie ład, ale nie ma już czasu, by sprzątać. Poszła do kuchni, w której rzadko, kiedy ktoś bywał i zaczęła rozglądać się w szafkach za kawą. Nagle usłyszała pukanie do drzwi
-Przecież przez ostatni miesiąc tylko tu sypiasz i to nie zawsze dziewczyno… w szafkach walają się co najwyżej papierki- odrzekła i poszła otworzyć drzwi.