niedziela, 6 kwietnia 2014

Pan magister andrew ashwel

mgr Andrew Ashwel
Absolwent psychologii klinicznej na Lomonosov Moscow State University.
Praktykant w Szpitalu Psychiatrycznym w Appleton.
Kursant w Wyższej Szkole Psychoterapii w Appleton.
Student czwartego roku dziennikarstwa na Appleton University.

Ułożony, opanowany, obserwator.
Skupiony głównie na nauce, przeszywaniu wzrokiem kolejnych tomików książek i literatury akademickiej.
Społecznik, organizator licznych zbiórek pieniędzy na rzecz osób potrzebujących.
Zawsze w towarzystwie skórzanej, czarnej torby, kubka termicznego i papierosów.

Teoretycznie niezauważalny, praktycznie znany przez każdego. Sceptyczny, jednak wyjątkowo otwarty na każdą nową znajomość. Podążający własnymi ścieżkami. Indywidualista.
Idealny kompan do nocnych rozmów przy butelce wina i paczce papierosów.
Nie stroni od używek, dobrego jedzenia, drogich perfum i oryginalnych ubrań.

Specyficzny, pozostający w skrajnie niezdroworozsądkowych relacjach z pacjentami Szpitala Psychiatrycznego. Jeden z lepszych kursantów w Wyższej Szkole Psychoterapii.

Odważny, czasami nieodpowiedzialny, działający impulsywnie.
Czasami w granicach rozsądku. 
Świadomy swoich wad i zalet.
Nieprzewidywalny.
on
andrew
ashwel

mieszka w kawalerce tuż przy appleton university
podróżuje głównie metrem, tramwajami
jada głównie w restauracjach
kinomaniak

[zapewniam, że andrew to zdrowa psychicznie osoba, która chce się poprzyjaźnić :)
miło nam!]


30 komentarzy:

  1. [Witamy serdecznie na blogu! Chyba pojawiła się literówka w nazwisku - brakuje s. Prosiłabym o wyjustowanie karty w miarę możliwości. ;)
    A już tak prywatnie - jeśli jest ochota na szarlotkę i kawę Bonnie, to myślę, że Brown mogłaby się zaangażować w zorganizowanej przez Andrew zbiórce pieniędzy, upiec i sprzedawać ciasto. :D]

    Bonnie B.

    OdpowiedzUsuń
  2. [ To i ja przywitam i do wątku zaproszę :) ]

    Quinn

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiejszy dzień zapowiadał się niezbyt ciekawie. Pogoda była okropna, strasznie duszno i parno. Oczywiście, zapomniałam dziś o zjedzeniu śniadania, niby to najważniejszego posiłku co później było widoczne w skutkach, oczywiście mowa o omdleniu które zdarzyło się kilkanaście minut później.
    Pewnym krokiem weszłam na teren uczelni, a moje kasztanowe, delikatnie skręcone włosy opadały na ramiona. Nagle, zatrzymałam się czując zawroty głowy. Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia i nic więcej nie mogłam zrobić, bo najzwyczajniej na świecie padłam na ziemię nieprzytomna. Niemalże natychmiast zebrał się tłum gapiów, którzy komentowali to, panikowali, zastanawiali się co mogło być przyczyną omdlenia.
    Po kilku minutach ktoś wziął mnie na ręcę, wtedy powoli się ocknęłam. Usiadłam na białym parapecie, wyglądając przez otwarte okno a jednocześnie nabierając powietrza. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam głowę kierując spojrzenie na niego.
    - Dziękuje, nic mi nie jest. - mruknęłam nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć w takiej sytuacji. Byłam pewna jednego, zwróciłam na siebie dużą uwagę. Moje spojrzenie powędrowało na studentów, którzy ukradkiem mnie a raczej nas obserwowali wymieniając uwagi.
    Przeczesałam dłonią włosy.
    - Mam na imię Anyalinne.


    Anyalinne Collins

    OdpowiedzUsuń
  4. [Siemano :) JBC to zapraszam do mojej Nancy. Może by się jakiś wątek wymyśliło? :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jak sobie życzysz :P]
    To nie wiarygodne! Jak mogłam dać się na to namówić! Nigdy więcej! złościła się Nancy w myślach. Miała pomóc koleżance w jakimś happeningu. Liczyła, że będzie mogła go opisać, przedstawić reakcje ludzi i zrobić ładny artykuł, a tym czasem chodziła z olbrzymim dwukomorowym termosem na plecach i rozdawała kawę na ulicy. Jak to się stało? Nie była wstanie opisać. Grunt, że często zerkała na poziom zawartości termosu i badała czy jej bagaż staje się lżejszy. Próbowała uśmiechać się do przechodniów i głosić hasło "Z uśmiechem rozpoczynaj każdy dzień!" Chyba nie była zbyt przekonywająca.
    W końcu kończyła. Podszedł do niej jakiś mężczyzna, którego dało się namówić na kawę. W tym momencie rurka z termosu zaczęła się krztusić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiechnęła się do niego.
    - Nie jest taka zła - zapewniła. - Wypiłam już ze trzy kubeczki i jeszcze chodzę, więc nie jest trująca - dodała. Chwilę później zarumieniła się i zmieszała z powodu termosu. Pokręciła jednak kabelkiem i napełniła kubeczek.
    - Na reszcie koniec - westchnęła. - Jakieś optymistyczno-wiosenne zdarzenie z inicjatywy studentów. Miałam pisać artykuł o pomysłach młodych... a wylądowałam z kawą - skrzywiła się lekko, ale potem uśmiechnęła do mężczyzny. - Tylko o czym tu pisać? Czy smakuje ludziom kawa z termosu? - zapytała sceptycznie, ale wcale nie brzmiała na marudną. Cieszyła się, że ma to już za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziała jak niepewnie podchodził do kawy. Musiała się uśmiechnąć rozbawiona tą sytuacją.
    - Studiuję dziennikarstwo na Appleton University... a wylądowałam tutaj przez jednego z naszych ćwiczeniowców, który stwierdził, że prawdziwy dziennikarzy musi poznać życie na własnej skórze - skrzywiła się i spróbowała rozruszać barki. - Stanowczo czuję pojemnik na własnych plecach, ale wątpię, czy czegokolwiek mnie to nauczy - przyznała.
    Właściwie nie musiała mu się z niczym zwierzać, ale nie miała nic ciekawego do roboty, a mężczyzna wyraźnie miał ochotę porozmawiać.
    - Zapewne jednak można skończyć gorzej - stwierdziła z przekonaniem. W ten sposób chyba próbowała pocieszyć samą siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw zdziwiła się, że mężczyzna wie, o kim mówi, a potem nie potrafiła ukryć swojego rozbawienia.
    - Niektórzy mają... zbyt wysokie wyobrażenia, co do własnej osoby - powiedziała wesoło. - I wierzę ci na słowo. Może dotrwam do magisterki - mrugnęła do niego porozumiewawczo.
    Jego propozycja ją zaskoczyła, ale zdecydowała się nie odmawiać.
    - Mieszkam w akademiku, więc kierunek mi odpowiada - dodała. - Ale muszę dodać warunek do tej umowy - przerwała na chwilę. - Przedstawmy się sobie. Jestem Nancy - wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
    Był entuzjastyczny i optymistyczny i chyba właśnie dlatego nie mogła mu odmówić.

    OdpowiedzUsuń

  9. Quinn wychodziła właśnie z sali, gdy dobiegły ją odgłosy rozentuzjazmowanych ludzi. Po głębszym poznaniu sprawy okazało się, że dalsze zajęcia są odwołane. Czy może być coś piękniejszego niż dzień wolny? Dziewczyna zastanawiała się, co będzie robić. Chciała iść do fryzjera albo kosmetyczki. Nie wykluczone że zjawi się w księgarni po nową książkę bądź dwie. Q znalazła się przed budynkiem uczelni. Było ciepło i słonecznie. Słońce lekko ogrzewało twarz sprawiając, że aż chciało się usiąść i siedzieć. Wyciągnęła z torby termos w którym trzymała swoją kawę i upiła kilka łyków. Zanim zdecydowała się iść, sprawdziła czy spakowała insulinę. Nie chciała przecież znów narobić sobie wstydu i zemdleć a potem znaleźć się w szpitalu. Przerabiała to już nieraz, pomimo tego nadal zdarzało jej się zapomnieć tego co najważniejsze.
    Właśnie miała iść, gdy podszedł do niej wysoki mężczyzna. Rozpoznała go prawie od razu.
    - A żebyś wiedział, że odwołali – uśmiechnęła się. Nie miała w planach pójść do kina, ale jak już ktoś zapytał to czemu by nie. - Mogę iść, tylko na co i to ty płacisz mam rozumieć? - spytała.

    Quinn

    OdpowiedzUsuń
  10. [Już myślałam, że dziś nie wypuszczą mnie z wydziału :P Dlatego tak późno odpisuję]
    Ludzie lubią wierzyć, że są kimś więcej niż w rzeczywistości, nawet, jeśli to wyolbrzymienie miało być narzucone innym i ograniczać się do umysłu samego zainteresowanego. Obwiniać można o to niespełnione ambicje albo po prostu system, który zmusza ludzi do życia w świecie o poprzewracanych wartościach.
    Zdziwiła się, kiedy zabrał jej plecak, ale nie protestowała. Zmieszała się tylko i wymamrotała:
    - Dziękuję... - Nieco bolały ją plecy od noszenia tego ciężaru przez cały dzień. Roześmiała się, kiedy usłyszała jego komentarz.
    - Skoro, twoim zdaniem, tak dobrze negocjuję, to zdradzisz mi sekret twojego imienia? - zapytała. Mężczyzna był niezwykle interesujący ze względu na swoje studia, jak również na sposób, w jaki się wypowiadał. Uśmiechnęła się prawie radośnie - cieszyła się, że pójdą gdzieś razem, ponieważ chciała go nieco lepiej poznać.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Nas na szczęście o 20.00 wyrzucają z wydziału, żeby go zamknąć :)]
    Trzeba było przyznać, że mężczyzna potrafił zaskoczyć. Zwyczajnie nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. W końcu po prostu się roześmiała.
    - Sądzę, że niestety muszę sobie załatwić własnego masażystę, jeśli mam dać odpocząć moim plecom - odpowiedziała wesoło. Jego przemowa o asertywności ją po prostu rozśmieszyła.
    - Miło mi poznać - uśmiechnęła się do niego. - A jeśli chodzi o przereklamowane odwagę lub inteligencję... wydaje mi się, że coś w tym jest. Wystarczy się rozejrzeć, żeby znaleźć kogoś... nieco głupiutkiego.... lub zwyczajnego oportunistę - Z twarzy dziewczyny zniknął uśmiech, a w zamian błysnął smutek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Spojrzała na niego, wyrwana z zaklętego kręgu własnych myśli. Zmusiła się do uśmiechu.
    - Nie. Wszystko w porządku - zapewniła. Nie należała do osób, które otwierają się przed obcymi, szczególnie tymi z dziennikarstwa, którzy byli znani ze zbyt uważnego słuchania i nieco niepotrzebnego na co dzień analizowania.
    Odetchnęła głęboko.
    - Skąd wiesz, że takie ożywienie nie jest mi potrzebne? Po całym dniu rozdawania kawy, to mogłaby być miła odmiana, tylko nie wiem czy mnie stać na Twoje usługi - odpowiedziała już żywiej. - Ile bierzesz? - z lekkim rozbawieniem zerknęła na niego. Nie ma to jak handel towarem niematerialnym...

    OdpowiedzUsuń
  13. SKinęła głową, że zrozumiała jego propozycję, ale już nie powracała do tematu. Zamiast tego uśmiechnęła się i zerknęła na niego rozbawiona .
    - Wydaje mi się, że stać mnie na godzinę.... ale nie jestem przekonana czy dwie to nie byłaby zbytnia rozrzutność - starała się zachować powagę, ale chyba nieszczególnie jej to wyszło. Oczy błyszczały jej wesołością.
    - A jakie masz techniki pobudzania umysłu? - zapytał

    OdpowiedzUsuń
  14. Właściwie było jej zupełnie obojętne dokąd pójdą. Na kawę nie miała ochoty, choć herbata wydawała się odpowiednia. A coś słodkiego? Wielką wielbicielką słodyczy nie był, choć jadła je dla cukru i pobudzenia.
    - Może być - odpowiedziała i zastanowiła się nad jego słowami. - Biorąc pod uwagę, że zgodziłam się iść z nieznajomym... to chyba jestem nieasertywna - zauważyła niefrasobliwie. - Zaintrygowałeś mnie tą terapią muzyczną... co konkretnie masz na myśli? - zerknęła na niego i uśmiechnęła się. Jakoś lekko i przyjemnie było z nim rozmawiać. Zapewne powinno to Nancy zaniepokoić, ale jakoś nie wykrzesała z siebie żadnych obaw.
    Podeszli do kawiarni, dziewczyna otworzyła drzwi i bez zastanowienia weszła do środka.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Odważna? - zdziwiła się. - Nie sądzę - pokręciła głową. Spojrzała na wystawkę. Chyba nie miała ochoty na nic konkretnego. Usiadła przy wybranym przez niego stoliku.
    - To by oznaczało, że zapraszasz mnie do siebie - zauważyła rozbawiona. Ponownie spojrzała na ciasta. - Chyba napiję się herbaty... i może... - westchnęła. - Napoleonka? - stwierdziła wreszcie. Miała nadzieję, że to będzie najmniej słodkie.
    Dopiero teraz spojrzała na niego pytająco.

    OdpowiedzUsuń
  16. Z pewnością rozmowę z nim można było nazwać pobudzeniem umysłu. Łapał ją za słówka, więc powinna zacząć uważać i odpowiadać z rozmysłem. Problem polegał na tym, że to wszystko ją raczej bawiło niż stresowało i wcale nie czuła się zobowiązana podejmować grę mężczyzny.
    - Może optymistka? - zasugerowała, kiedy wrócił z zamówieniem. Czy to nie ona miała płacić?
    - Chyba mam wystarczająco dużo kultury osobistej, żeby się nie wpraszać - odpowiedziała rozbawiona. - Poza tym... dlaczego miałbyś pozwolić, żebym się wprosiła?

    OdpowiedzUsuń
  17. Przez kilkanaście sekund wpatrywałam się w niego swoimi czekoladowymi oczami, delikatnie je przy tym mrużąc. Uścisnęłam delikatnie jego dłoń.
    - Tak, miło mi.. - mruknęłam, tak czy inaczej to chyba nie był zbyt dobry początek znajomości? Uśmiechnęłam się pod nosem, nie odrywając od niego swojego wzroku.
    - Nie, to był pierwszy raz. I przyznam szczerze, to dziwne i niezbyt fajne uczucie. - zaśmiałam się nieco nerwowo, odruchowo odgarniając swoje włosy, kolejny raz.
    - Nie jadłam dziś śniadania, więc zemdlałam. Zapraszam na lunch. Skusisz się? - posłałam mu szeroki i ujmujący uśmiech.

    Anyalinne Collins

    OdpowiedzUsuń
  18. Pokiwałam głową i ponownie się zaśmiałam.
    - Spokojnie, nie mam już w planach omdleń. I taak już za dużo zainteresowania dzisiaj wzbudziłam. - wywróciłam oczami, uśmiechając się nieco krzywo.
    Ruszyłam przed siebie spokojnym krokiem, miałam jeszcze trochę czasu przed pierwszymi zajęciami, więc spokojnie mogłam iść z nim na jedzonko.
    Odezwałam się idąc blisko niego.
    - Może jadłodajnia babuni? Podają tam obłędne sałatki. Pychotka. - na mojej jeszcze nieco bladej twarzy, która zazwyczaj była rozpromieniona i malowały się na niej urocze rumieńce, cały czas widniał uśmiech.

    Anyalinne

    OdpowiedzUsuń
  19. - Nie lubię realizmu - odpowiedziała. - Jest taki... dołujący - pokręciła głową. Świat jest raczej czarno-szary z plamkami białego, dlatego realizmy i pesymizm są blisko siebie, a optymizm gdzieś daleko.
    - Poza tym... - pokręciła głową. - Zupełnie się z tobą nie zgadzam. Gdyby sama okazja była podstawą to świat byłby jeszcze gorszy - wzruszyła ramionami. - Okazja... to tylko pretekst do tego, co człowiek i tak pewnie by zrobił. Moim zdaniem - zauważyła jak mężczyzna smakuje kawę. Spojrzała na swoją herbatę. Była stanowczo za gorąca.
    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  20. Uznała, że nie ma sensu kontynuować tematu - wkrótce przeszli by do takich abstraktów, że cała dyskusja przestałaby odnosić się do rzeczywistości.
    Wzruszyła ramionami.
    - Nie wiem. Wybierałam studia pod kątem tego, czego na pewno nie chcę robić w życiu, a nie tego, co mogłoby mnie interesować - przyznała. Mogłaby powiedzieć więcej, ale z pewnością nie jemu. Pomimo, że całkiem dobrze się z nim rozmawiało, to nie z jakiegoś powodu zupełnie mu nie ufała - nawet jak na obcą osobę. Wydawał się zbyt... porządny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Porządny - poukładany, zdecydowany, stonowany, uprzejmy, niewylewny... - można tak wyliczać długo. Problem polega na tym, że nie ma ludzi idealnych, a jeśli za takich uchodzą, to coś jest z nimi nie tak.
    - Chyba i tak twój sąd nie ma znaczenia, prawda? - zerknęła na niego. W końcu zrezygnowana wbiła się w swoje ciasto. Prawda była taka, że nie wiedziała, co mogłaby mu więcej powiedzieć. - Smaczne? - zapytała wreszcie, choć było to co najmniej głupie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiadomo, że jednym zdaniem nie można opisać człowieka, ale kiedy kogoś poznajemy, to nie próbujemy dowiedzieć się o nim wszystkiego, ale wpasować go gdzieś w swój poukładany świat. Nawet, jeżeli nasza wizja jest chaotyczna, to ma zasadę, która nią rządzi. Kiedy widzimy kogoś obcego, to dajemy mu jakiś margines zaufania, ale po krótkiej rozmowie, wiemy, czy już nas drażni, czy możemy mu dać szansę w przyszłości - oczywiście takie ocenianie nie jest pozbawione błędów, ale co można na to poradzić?
    - Raczej nie trujące - odpowiedziała i uśmiechnęła się nieco wymuszenie.
    Nie wiadomo kiedy rozmowa stała się... niewygodna dla nich obojga.
    Pokręciła głową. Nie lubiła się męczyć, ale też jakąś kulturę zachowywała... w pamięci.
    - Będę miała okazję Ci się odwdzięczyć? - zapytała nagle.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Rozsądne - przyznała. Po co zmuszać się do czegoś, co nam nie smakuje? Tyle, że czasami nie wypada odsunąć od siebie wszystkiego i po prostu powiedzieć "nie". A może tylko jej to wpojono?
    Spojrzała na niego prawdziwie zdziwiona. Myślała, że raczej powie jej "kiedyś" i na tym sprawa się zakończy. W końcu... musiała się uśmiechnąć.
    - Nie wiedziałam - przyznała. - Ale może powinnam nadrobić zaległości? - spojrzała na niego.... mniej surowo.

    OdpowiedzUsuń
  24. Przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, a potem zwyczajnie się roześmiała.
    - Przygotuję coś - obiecała. - A może wolałbyś po prostu wpaść na obiad? - zapytała. Dopiła swoją herbatę i odsunęła od siebie podjedzone ciasto.
    - Mieszkam w akademickim domku... więc zawsze mogę coś ugotować. Wbrew pozorom potrafię zrobić coś jadalnego - zapewniła.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czyżby można było z niej czytać jak z otwartej księgi? Była zbyt emocjonalna? Chyba trafił w samo setno.
    Pokręciła głową, jakby rozważała jego propozycję. Zmieszała się nieco.Oczywiście miała tylko mu coś ugotować, a on miał puściłby jakąś muzykę. Nic wielkiego. Zawahała się jednak. Nie umawiała się z nim! Nie w tym sensie, prawda? Tyle lat na karku, a nadal bredzi jak dziecko.
    - Tak - odpowiedziała z przekonaniem i wstała powoli. - Teraz? - uśmiechnęła się. - Masz jakieś jedzenie, czy musimy po drodze zrobić zakupy? - zapytała całkiem serio.
    Niewielu składało jej takie propozycje - może dlatego, że zwykle chodziła ze swoim chłopakiem, którego tak bardzo chciała się pozbyć...

    OdpowiedzUsuń
  26. Mogła się pocieszać, że nie wszyscy widzą jej myśli jak literki w zeszycie, choć to przerażające, że są osoby, które właśnie tak ją przenikają wzrokiem.
    Pokręciła głową.
    - Musimy zrobić zakupy - powiedziała z przekonaniem. - Jest coś, czego nie lubisz? - zapytała. W jej głowie już budowała się wizja tego, co może mu przygotować.
    Andrew mógł oczywiście uznać, że powinna być bardziej zdecydowana, ale nie potrafiła. Poznała go jeszcze w liceum. Była z nim zakochana po uszy, rodzina się cieszyła, że to taki wspaniały chłopak - mądry, zdolny, uprzejmy.Byli ze sobą trzy lata, niektórzy zaczęli szeptać, że tak już zostanie. Pewnego razu ją uderzył - był wtedy kompletnie pijany. Od razu nim zerwała. Nie miaa jednak odawgi, żeby przyznać się dlaczego. Rodzina próbowała ja nakłonić, żeby do niego wróciła, on chodził i opowiadał jak mu źle. Kiedy tydzień później wykona pierwszą próbę samobójczą... nim się zorientowała znowu byli razem, na pewno nie za jej sprawą. Serce jednak ją bolało na myśl, że ktoś może przez nią zginąć. Do tej pory nie zdążyła się go pozbyć, choć (na szczęście) nie studiowali w jednym miejscu. Marzyła, że chłopak pozna kogoś i sam zdecyduje się na rozstanie...

    OdpowiedzUsuń
  27. - Nie wiem, czy to samo uważamy za tradycyjne - odpowiedziała rozbawiona. - Coś normalnego, ale, żeby przygotowanie nie zajęło zbyt wiele czasu... Mogę zrobić kotlety, dewolaje, pierś z kurczaka w ananasie, jakiś sos warzywny... - wyliczała. - A może masz ochotę na coś konkretnego? - zapytała i uśmiechnęła się do niego. Chyba faktycznie aż paliła się do gotowania. Tak naprawdę na co dzień nie chciało jej się gotować tylko dla siebie. Poza tym, kiedy musi się podzielić posiłkiem, bardziej się stara.
    Nieco zmieszała się na pytanie o chłopaka. Już mniej entuzjastycznie odpowiedziała:
    - Nie mieszka tu, a jak wpada to zwykle idziemy na pizzę - odpowiedziała jak najzwyczajniej potrafiła. Potem dopiero wpadła na to, że mogła mu nie odpowiadać. Chyba za bardzo pozwalała rządzić emocjom.
    Weszli do jednego ze sklepów. Rozejrzała się wokół. Na początek wzięła sok kaktusowy... ponieważ zwyczajnie miała na niego ochotę. Potem spojrzała wyczekująco na towarzysza- w końcu musi wiedzieć, co kupować.
    [dobranoc :)]

    OdpowiedzUsuń
  28. Uśmiechnęła się łagodnie. Kurczak.. więc jednak. To przynajmniej będzie szybkie i nie trzeba tak dużo składników. Wzięła koszyk i zaczęła wkładać do niego kolejne produkty. Wzięła trochę więcej niż powinna, ale to dlatego, że chciała mu nieco wzbogacić dietę... poza cytryną.
    - Masz chociaż olej? - zapytała. Stanęła właśnie przy przyprawach, które bardzo lubiła i dodawała do czego tylko się da.
    Chyba nie powinien tak zgłębiać jej związku. A może inaczej nie potrafił? Spotykał kogoś i już chciał go leczyć? Z Nancy chyba jeszcze nie było tak źle, żeby potrzebowała pomocy specjalisty.
    Po kilku minutach miała już wszystko, czego potrzebowała ( i nie tylko). Potem za wszystko zapłaciła. Skoro mężczyzna trzymał jej plecak, to ona mogła ponieść zakupy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Uśmiechnęła się łagodnie. Kurczak.. więc jednak. To przynajmniej będzie szybkie i nie trzeba tak dużo składników. Wzięła koszyk i zaczęła wkładać do niego kolejne produkty. Wzięła trochę więcej niż powinna, ale to dlatego, że chciała mu nieco wzbogacić dietę... poza cytryną.
    - Masz chociaż olej? - zapytała. Stanęła właśnie przy przyprawach, które bardzo lubiła i dodawała do czego tylko się da.
    Chyba nie powinien tak zgłębiać jej związku. A może inaczej nie potrafił? Spotykał kogoś i już chciał go leczyć? Z Nancy chyba jeszcze nie było tak źle, żeby potrzebowała pomocy specjalisty.
    Po kilku minutach miała już wszystko, czego potrzebowała ( i nie tylko). Potem za wszystko zapłaciła. Skoro mężczyzna trzymał jej plecak, to ona mogła ponieść zakupy.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Radzę sobie całkiem dobrze - odpowiedział rozbawiona. Nie rozmawiali w drodze za bardzo i może słusznie? Chyba w czasie dyskusji za dużo myśleli.
    Wreszcie doszli do jego mieszkania. Czekała cierpliwie, kiedy otwierał drzwi. Trochę była ciekawa tego jak mieszka.
    [wybacz, że mnie ostatnio nie było, ale jakoś życie mnie pokonało :(]

    OdpowiedzUsuń