Alan Michael Tarr
rocznik ’91
II rok, kognitywistyka
maleńka kawalerka, nieopodal szkoły
koło biologiczne, by stworzyć kogoś podobnego do siebie
rocznik ’91
II rok, kognitywistyka
maleńka kawalerka, nieopodal szkoły
koło biologiczne, by stworzyć kogoś podobnego do siebie
Nietuzinkowy, kompletnie nie z tego świata. Taki Tarzan na zatłoczonych
nowojorskich ulicach. A może raczej dinozaur. Tyranozaur Rex z wiolonczelą na
plecach. Myśl „co ja tu do cholery robię?” nie daje mu spokoju nawet na chwilę.
Codziennie utwierdza się w przekonaniu, że teraźniejszość jest bardziej szara i
brudna niż dym z taniego papierosa, i to jeszcze bardziej niż nam się może
wydawać. Dlatego stara się kolorować swoje nudne życie na wszelkie sposoby.
Starając się zapełnić każdą wolną chwilę jakimś sensownym zajęciem, przeżywa
kolejne nudne dni. Spotyka się z tymi, którzy pomagają mu choć na chwilę
przenieść się do jego świata. Podróżuje, łudząc się, że gdzieś znajdzie swój
azyl. Mówi, że jest szczęśliwy, choć na pewno czuje się zagubiony. Może nieco
samotny?
Przesuwając smyczkiem po cieniutkich strunach wiolonczeli, zatrzymuje czas. Energia go rozpiera, uśmiech sam ciśnie się na jego pociągłą, łagodną twarz, a przez myśl przechodzi mu tylko jedno.
Przesuwając smyczkiem po cieniutkich strunach wiolonczeli, zatrzymuje czas. Energia go rozpiera, uśmiech sam ciśnie się na jego pociągłą, łagodną twarz, a przez myśl przechodzi mu tylko jedno.
[ Muszę się przez chwilę pozachwycać. Przyjdę za niedługo z pomysłem, obiecuję. ]
OdpowiedzUsuńFarrell
[Wiolonczelista! Oby Bonnie nie widziała, jak on gra, bo padnie z zachwytu. Jeśli on ma nawyk dotykania ludzi, to Brown chyba powinna go unikać, ale niech nie unika. Podrzuć pomysł, bo ja zdecydowanie wolę zaczynać. :D]
OdpowiedzUsuń[ Dobra. Lecimy z tym :D
OdpowiedzUsuńNa peronie na Alana czekała jego koleżanka, może jakaś sympatia, obojętne. Nicholas rzucił na nią okiem, ale jakoś specjalnie się nie zainteresował, po prostu poszedł w swoją stronę. Potem jednak zobaczył ją na campusie i wypytał o nią wszystkich swoich znajomych z nadzieją, że znajdzie swojego kumpla z pociągu. Trochę się nawet zaprzyjaźnił z tą dziewczyną, aż w końcu ona zorganizowała jakąś imprezę dla wydziału muzycznego; zaprosiła też Tarra, bo chociaż nie chodzi na te same zajęcia, to jednak ma wiele wspólnego z muzyką. I Farrell poznał go od razu, już po tym jego hipsterskim sweterku, ale Alan... on chyba nie przejął się Nicholasem tak bardzo w tym pociągu, nie traktował tego jakoś super poważnie, raczej jako jednodniową znajomość, nie chciało mu się szukać nawet. Dlatego też będzie musiał się dowiedzieć dyskretnie, kim jest ten facet, co ciągle na niego patrzy, a przy tym najpewniej popełnić jakąś gafę :D I jak? ]
N. Farrell
[Podoba mi się pomysł z biblioteką. Naomi jest zdecydowanie molem książkowym ;) Pewnie przeglądałaby jakieś albumy z obrazami Picassa albo Van Gogha. I tak przypadkowo mogłaby zacząć się znajomość. Może Alan też czegoś by szukał i np. strącił przypadkiem książkę po drugiej stronie półki gdzie stałaby Naomi? Przemyśl i napisz, może wpadniesz na lepszy pomysł :)] Naomi P.
OdpowiedzUsuń[ To i ja przywitam i do siebie zaproszę :) Jeśli masz jakiś pomysł to pisz a jak ja na coś wpadnę to też napiszę. ]
OdpowiedzUsuńQuinn
[Bonnie nie ma jeszcze żadnych przyjaciół płci męskiej, więc jeśli on będzie jej pozwalał na siebie patrzeć, to ona może go tuczyć, szczególnie, że on taki wysoki i chudy. Myślę, że Brown może na niego czekać, aż skończy grać, gdziekolwiek on tam gra, ze świeżo upieczonymi babeczkami. :D]
OdpowiedzUsuńBonnie B.
[ Szalona przygoda w bibliotece ;D podoba mi się ;)] Naomi P.
OdpowiedzUsuń[Możesz zacząć ;)] Naomi P.
OdpowiedzUsuńCzasem Nicholas psuł niektóre imprezy. Ze swoją skłonnością go agresji i ciętym językiem potrafił nieraz urazić kogoś, kto był równie nieznośny, jak on - i wtedy wynikała z tego sprzeczka albo i coś gorszego. W klubach czy barach to jeszcze nic nie znaczyło, jednak na domówkach po takiej akcji najczęściej kończyła się zabawa, co wszyscy przyjmowali ze smutkiem. Farrell tracił wtedy popularność, jednak jeśli chodziło o jego znajomych muzyków - nigdy go nie zawodzili. Zawsze dostawał zaproszenia na wszelkie imprezy, a przyjmował je też z niemałą radością, bo przebywanie wśród ludzi podobnych do niego cieszyło go bardziej, niż męczenie się wśród studentów na ogólnych spotkaniach.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, znalazł sobie jeden stolik, gdzie znał wszystkich i wcisnął się gdzieś pomiędzy nich. Miejscówka była idealna dla takiego obserwatora, jak Farrell; widział stamtąd całe miejsce do tańczenia, prawie pół kuchni i jeszcze kawałek drugiego pokoju, gdzie siedziało kilka osób. Powitał z uśmiechem kilka pierwszoroczniaków i zaprosił nawet do swojej orkiestry, jednak reszta wybuchła śmiechem i stwierdziła, że nie mogą tam iść, jeżeli chcą żyć dalej spokojnie i bez strachu przed dzikim dyrygentem, który rzucał batutą czy nutami w swoich podopiecznych.
Przez moment próbował ogarnąć wszystkich naraz, zapamiętać imiona, jednak szybko zrezygnował z tego i stwierdził, że najwyżej później będzie improwizował. Zaczął za to rozmawiać z jakąś nową w Appleton, całkiem przyjemną oboistką, która wydawała się ogólnie zachwycona postacią Nicholasa, jego przyszłym zawodem i wszystkim, co z nim związane. Na szczęście, tylko wydawała - bo gdyby zaczęła mu prawić jakiekolwiek komplementy, miła pogawędka skończyłaby się wcześniej, niż zaczęła.
Przeprosił ją na chwilę, żeby przynieść zarówno jej, jak i sobie coś do picia, kiedy w oczy rzucił mu się przeraźliwie czerwony sweter wśród ubrań w raczej stonowanych kolorach. Uniósł brwi, zastanawiając się, który muzyk był na tyle ekstrawagancki, by włożyć coś takiego na imprezę, gdy złapał się na tym, iż kojarzył skądś takie dłuższe, brązowe, kręcone włosy. A kiedy właściciel niemożliwie dającego po oczach wdzianka odwrócił się na moment, Farrell aż przystanął w połowie drogi.
Chciałby podejść, przywitać się, przypomnieć o sobie. Zafundować Alanowi cudowne solo w orkiestrze, ignorując bardziej zasłużonych od niego wiolonczelistów. Uściskać. Wypalić papierosa. Zaśpiewać.
A zamiast tego, jak skończony idiota, stał i patrzył tępo gdzieś w nos Tarra. Otrząsnął się dopiero po kilkunastu sekundach, by podejść do stolika z napojami, wciąż zerkając kontrolnie na znajomego z pociągu, na wypadek, gdyby tamten chciał się ulotnić.
[ Pewnie, że może :D ]
[Tak się przecież umawiałyśmy. Ty podrzucasz pomysł, a ja zaczynam. Ale zacznę najpewniej dopiero jutro wieczorem albo w poniedziałek. :D]
OdpowiedzUsuńBonnie B.
[ Wiesz możemy zrobić tak, że Quinn może słuchać sobie jakiejś piosenki i zacznie ją śpiewać a Alan ją podsłucha. Z drugiej strony, to nie miałam jeszcze wątku z biologią, więc możemy zrobić tak, że osoby które uczą się biologii muszą zrobić jakiś projekt z osobami z kółka biologicznego. Może coś z tego wyjść ciekawego :) Ale oczywiście możemy jeszcze pomyśleć. ]
OdpowiedzUsuńQuinn
[ Aaa ;( i komentarz mi się skasował ;( No cóż. napiszę jeszcze raz..
OdpowiedzUsuńWlazły oj tak też uważam że z niego przystojniak :D Zawsze mam go jako moich bohaterów na blogach ;)
Co do Martina, to jest otwarty na kazdą znajomość. i też lubi gadać... Muzyka? może coś i ich połączyć ale kompletnie nie mam pomysłu na rozpoczęcie wątku, bo Martin ukrywa pasję do gitary :P Poza tym... Ukrywa spokój a to właśnie mi się wydaje że Alan jest spokojny... Hmmm chętnie zobaczę co z ich znajomości wyjdzie jeśli poratujesz pomysłem ;) ]
Martin
Zerknęła na zegarek. A niech to! Nie podejrzewała, że siedzi w bibliotece aż tak długo. Jednak referat sam się nie napisze, a łatwiej było jej się skupić tu niż w domu bractwa. A poza tym wszystkie książki i albumy są w zasięgu ręki. Dlatego zdecydowała się posiedzieć jeszcze z piętnaście minut i skończyć pracę.
OdpowiedzUsuńByła tak zaabsorbowana swoim zajęciem, że nie zauważyła nawet kręcącego się w pobliżu wysokiego chłopaka. Pozostali ludzie, siedzący przy stolikach, spoglądali na niego z pewnym poirytowaniem, lecz Naomi w ogóle nie zwracała na to uwagi. Jeszcze tylko chwilka...tak! Skończyła! Przyjrzała się z dumą swojej pracy, po czym włożyła ją do teczki, którą następnie schowała w torbie.
Wstawała już od stolika, gdy nagle ktoś lub coś dużego trąciło ją w plecy, a ponieważ nie była na to przygotowana, runęła na ziemię, potykając się jednocześnie o własną torbę. Brawo. A do tego, gdy próbowała przekręcić się przodem do „napastnika”, poczuła, że przy okazji spada na nią lawina książek.
- Auć! – pisnęła, gdy jedna z nich uderzyła ją w głowę.
Rozmasowała bolące miejsce i z przymrużonymi oczami spojrzała w górę. Nad nią stał wysoki, szczupły chłopak z czymś dużym na plecach i wpatrywał się w nią z zakłopotaniem. Oczywiście natychmiast zaczął ją przepraszać i podał jej dłoń. Wstała pospiesznie przy jego pomocy, poprawiając wygniecione ubrania. Większość osób siedzących wówczas przy stolikach patrzyła na nich z oburzeniem.
Oho, pomyślała Naomi, gdy jej wzrok natrafił na zbliżającą się w ich stronę bibliotekarkę. Nadchodzi szczurzyca. Będą kłopoty. Bez wahania pochyliła się, zaczęła zbierać porozrzucane książki i pomogła chłopakowi szybko poupychać je na półki. Jednak wściekła bibliotekarka była coraz bliżej, tak że dziewczyna czuła jej piorunujące spojrzenie na swoich plecach.
- Wiejemy czym prędzej? – spytała chłopaka, uśmiechając się.
Odłożyła ostatnią książkę na półkę i zarzuciła torbę na ramię.
[Ok. Może nie najdłuższe i nie najlepsze, ale chyba może być. Teraz możesz pokierować trochę akcją ;p]
Kiedy Bonnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić, piekła. Potrafiła całą noc spędzić w kuchni i bawić się w cukiernika. Tak, że gdy rano wyjmowała z piekarnika ostatnie ciasteczka, placek lub ciasto, nie miała go już gdzie postawić. Sama rzadko kiedy zjadała swoje wypieki, ale w domu obok mieszkało małżeństwo z dwójką dzieci, które było już przyzwyczajeni do widoku Bonnie stojącej przed ich drzwiami z papierowym pudełkiem w dłoni. Większość słodkich tworów rozdawała znajomym lub tym, którzy przypadkowo znaleźli się w pobliżu.
OdpowiedzUsuńTej nocy miała wyjątkowo dużo do przemyślenia, dlatego też następnego dnia nie miała nawet gdzie usiąść. A że od jakiegoś czasu nosiła się z zamiarem odwiedzenia Alana, to łatwo było jej znaleźć cel dzisiejszego spaceru. Spakowała do pudełka wyjątkowo udane babeczki waniliowo-morelowe i mając nadzieję, że Tarr znajdzie dla niej trochę czasu, ruszyła na tramwaj. Brak roweru bardzo jej doskwierał, ale tego dnia była tak zmęczona po nieprzespanej nocy, że cieszyła się na podróż komunikacją miejską.
Wiedziała o tym, że Alan ma próby do koncertu, dlatego mimo iż nie wiedziała, o której konkretnie godzinie kończył chłopak, siedziała na korytarzu obok drzwi sali, w której miał ćwiczyć. Słyszała cudowne dźwięki wiolonczeli i nie miała wątpliwości, że dobrze trafiła. Bonnie uwielbiała patrzeć na muzyków, a Alan tak absurdalnie wysoki z pochyloną głową i długimi palcami był jej ulubionym obiektem do obserwacji. Sama Bonnie muzykę mogła jedynie słyszeć i czuć, nie potrafiła na niczym grać, nie tworzyła, ale ciągnęło ją do ludzi z tak piękną pasją.
Choć zwykle wszędzie jej się spieszyło, ostatnio miała aż za dużo wolnego czasu. Wracała po pracy do zdecydowanie zbyt dużego pustego domu i nie potrafiła znaleźć sobie żadnego zajęcia. Siedząc na krześle i czytając jakiś kiepski kryminał, cieszyła się, że ma na kogo czekać.
Bonnie B.
[ Alansiu! Nie odpisałaś mi czy ja Tobie? Bo nie mogę się ogarnąć :< ]
OdpowiedzUsuńMikołaj